WIEKOPOMNY WKŁAD SZLACHTY W ZAŻYDZENIE POLSKI
OD REDAKTORA:
Wprawdzie poniższy tekst, autorstwa włoskiego publicysty Maurizio Blondeta liczy sobie blisko 19 lat lecz nie stracił nic ze swojej aktualności. Drugim powodem dla którego go zamieszczamy jest osobliwy komentarz poprzedzający ten przedruk na niektórych polskich portalach internetowych, w tym na stronie Mirosława Dakowskiego. Mimo jednoznacznej wymowy publikacji Blondeta, zawartej zarówno w jej treści, jak i w samym tytule (Come „soffrirono” gli Ebrei in Polonia czyli O tym, jak Żydzi „cierpieli” w Polsce) anonimowy „dopisywacz” bredzi o jakiejś niesprecyzowanej, bezosobowej sile, która przez stulecia niszczyła systematycznie społeczeństwo polskie „nie pozwalając mu rozwinąć się z biegiem czasu w normalny sposób”. Czyżby zadziałało tutaj szlacheckie (deklarowane przez nich samych, z ww. M. Dakowskim włącznie) pochodzenie dysponentów portali?
Henryk Jezierski
Oskarżanie Polaków i ogólnie Wschodnich Słowian o „antysemityzm” ma charakter sloganu. Nigdy nie brak okazji do tego, by opisywać„cierpienia Żydów ze Wschodu”, pogromy, prześladowania ze strony carów, itp.
Jeden z czytelników przysłał mu długi esej, napisany przez Amerykanina – E. Michaela Jones’a, który w zaskakujący sposób wyjaśnia naturę i powody antysemityzmu słowiańskiego.
Jones miał cierpliwość przeczytać 11 tomów monumentalnej „Historii Żydów” – autorstwa Heinricha Graetz’a (1819 – 1891) – niemieckiego Żyda, uważanego za twórcę historiografii żydowskiej.
Graetz, będący illuministą i racjonalistą jest między innymi bezlitosnym krytykiem gnozy kabalistycznej, panowaniu której (w świecie żydowskim) przypisuje funkcjonowanie najrozmaitszych, bezrozumnych nadziei mesjanistycznych (ucieleśnionych w takich „mesjaszach” jak Sabbatai Zevi czy Jacob Frank) i – co jeszcze gorzej – przywar żydowskiej mentalności, a wśród nich „pewnego rodzaju triumfalnej rozkoszy, doświadczanej podczas oszukiwania i okradania” (sic!).
Graetz przypomina, że za sprawą Statutu Kaliskiego (1264) – Polska przyznała Żydom zamieszkałym na jej terytorium prawa nieznane wszystkim innym europejskim wspólnotom żydowskim, tj. autonomię zarządzania oraz system prawny niezależny od chrześcijańskiego sądownictwa polskiego – Kahał, który posiadał wyłączność jurysdykcyjną jak chodzi o rozstrzyganie konfliktów między Żydami.
To w Kahałach rozwinęła się „mądrość” talmudyczna (Talmud jest zasadniczo kodeksem karnym) i kazuistyczna szkoła dysput rabinicznych, wraz z ich charakterystyczną tendencją – cytuję Graetz’a – do „przeinaczania i wypaczania; tworzenia podstępnych sofizmatów i budowania wrogości w stosunku do wszystkiego, co nie znajdowało się w ich polu widzenia”.
Według historyka żydowskiego – były to czynniki, które „podminowały poczucie etyki Żydów”, przyzwyczajając ich wprost do „krętactwa i przechwalania się”.
To za sprawą Statusu Kaliskiego Polska została określona w Europie jako „paradisum judaeorum”. Rzeczą nieuniknioną stało się, że wskutek fal prześladowań, jakie miały miejsce w (zachodnich) krajach chrześcijańskich, trwających od XI do XVI wieku – spora ilość Żydów, w większości pochodzących z Niemiec wyemigrowała do Polski.
Żydzi ci mówili dialektami „juedische Deuych” lub Yiddish. Wykorzystując całkowitą swobodę, jaką dawała im Polska, jak chodzi o kwestię integracji z narodem polskim – nie uczyli się jego języka, a ponadto izolowali się od niego całkowicie, za wyjątkiem sfery handlu i (jak pisze Graetz) przygodnych i niedozwolonych praktyk seksualnych.
Na to jak wiele Żydzi w Polsce „ucierpieli” wskazują wskaźniki demograficzne ich dotyczące. Między rokiem 1340 i 1772 chrześcijańska populacja Polski zwiększyła się 5-krotnie, a żydowska 75-krotnie.
W roku 1795, czyli w czasie trzeciego i ostatniego rozbioru Polski, żyło na jej terytorium 80 proc. Żydów aszkenazyjskich. Oczywiście, wzrostowi demograficznemu odpowiadał także wzrost bogactw i władzy, jakie zdobyło „cierpiące” potomstwo Judasza.
Złoty wiek polskich Żydów zbiega się z „imperialną” ekspansją Polski w latach 1500 – 1650. W roku 1634 Polska stała się największym państwem Europy, rozciągającym się od Bałtyku prawie po Morze Czarne; od Śląska po Ukrainę – tj. 200 km poza Dniepr. 60 proc. ludności zamieszkującej kraj nie było Polakami, ani też katolikami. Byli to głównie prawosławni.
Na tychże terytoriach, będących dziś częścią Ukrainy i Białorusi – aż po Krym – szlachta polska (historyczny przykład osobników nieracjonalnch i próżnych) powykrawała sobie posiadłości niejednokrotnie wielkości dzisiejszej Szwajcarii. Były to ogromne latyfundia, znajdujące się w rękach niewielkiej próżniackiej oligarchii, na których pracował źle wynagradzany, a więc będący wiecznie na skraju nędzy – polski chłop.
Wieśniacy ci, pierwotnie mieszczanie-żołnierze, biorący udział w podbojach na szeroką skalę, zrujnowani przez wojny – skończyli na służbie u ziemian. Co więcej, w roku 1633 parlament polski – zdominowany przez szlachtę – przy pomocy ustawy zabronił arystokracji polskiej zajmowania się interesami i jakimkolwiek handlem. Zajmowanie się działalnością produkcyjną wielmoże uznali za rzecz nieprzyzwoitą, a sprzedawanie wódki za czyn wręcz wulgarny.
Z tego to względu zarządzanie ich ogromnymi dobrami powierzeli – zgadnijcie komu? – Żydom. Realizowano to przy pomocy krótkoterminowych umów, w zamian za opłatę stałą i płaconą z góry – a Żydzi, by sprawa była dla nich opłacalna odbijali się na chłopach.
Tak to pojęcia „arendarz” i „Żyd” stały się dla polskiego wieśniaka synonimami. Faktycznie, 80 proc. żydowskich ojców rodzin na wsiach i 15 proc. w miastach było arendarzami. Sytuację pogarszał fakt, że umowy dzierżawy kahały żydowskie przyznawały jedynie bogatszym Żydom, którzy następnie podzlecały je Żydom uboższym, tym samym bardziej zachłannym. Arendarz mógł dotyczyć terenów rolnych, karczm, młynów, opłat za przejazd drogami czy mostami, a także wzystkich monopoli.
Szlachta polska (oczywiście jak najbardziej katolicka) dopuściła się nawet tego, że dawała Żydom klucze do kościołów do niej należących. Oznaczało to, że Żyd dysponujący kluczami otwierał je z okazji ślubów, chrzcin czy pogrzebów wieśniaków – za opłatą. Ponadto, jako że umowy o arendarz były krótkoterminowe i mogły nie być odnowione – Żyd dzierżawca miał interes w tym, by ze swych ofiar wydusić jak najwięcej pieniędzy i w jak najkrótszym czasie.
Pobudki by Żydzi byli ludzcy, czy chociaż łagodni w stosunku do chłopów, będących znienawidzonymi chrześcijanami były a priori prawie że nieistniejące, od strony finansowej zaś najważniejsze były dla nich pieniądze. Tym bardziej, że Państwo Polskie – które 70 proc. swego przychodu podatkowego otrzymywało z dzierżaw – przy pomocy systemu prawnego całą siłą stało po stronie Żydów, będących jego podatkobiorcami, a nie po stronie narodu.
Od roku 1633 – tj. od kiedy Żydzi zajęli się handlem alkoholem – napadali uzbrojeni na chłopskie chaty, niszczyli nielegalne urządzenia do pędzenia bimbru i nakładali na chłopów wysokie kary, a wszystko to z upodobaniem tych, którzy resztę ludzkości traktują z pogardą, prześladując ją w sposób bezwzględny i pozbawiony skrupułów.
Arendarz i metody jakimi był urzeczywistniony są głęboka przyczyną trwałej nędzy i wiekowego zacofania polskiego rolnictwa. Żydowscy, krótkoterminowi dzierżawcy nie mieli żadnego interesu by utrzymywać w dobrym stanie gospodarstwa, czy narzędzia rolnicze i nie wykorzystywać ponad granice możliwości terenów i pracowników. Co więcej, przyzwyczaili się do manipulowania cenami zboża, tak by można było przeznaczać je do – bardziej dla nich dochodowej – produkcji alkoholu, popierając także niezwykle aktywnie jego spożycie. Wszystko to dawało im wysoki zarobek w krótkim czasie.
Tak to z czasem, wśród polskiego chłopstwa – „nie wiadomo dlaczego” – pojawiło się pewne nastawienie„antysemickie”, w odróżnieniu od niesamowicie katolickiej szlachty kraju – „Chrystusa narodów”.
Heinrich Graetz pisze:
„Żyd w pewnym stopniu równoważył wady narodowe. Impulsywna niestałość, bezmyślność czy rozrzutność polskiej szlachty znajdowała przeciwwagę w ostrożności i gospodarskiej roztropności żydowskiej. Dla polskiego szlachcica Żyd był czymś więcej niż finansistą; był jego przezornym doradcą, tym, który wydobywał go z długów, był wszystkim we wszystkim… Pomiędzy polskim właścicielem ziemskim i żydowską elitą finansową utworzyło się jedyne w swym rodzaju przymierze utylitarne”.
W roku 1572, kiedy zmarł król Zygmunt II (który zarządzanie kraju powierzył w ręce Żydów – rabbi Mendel z Brześcia nazywany był „sekretarzem króla”) – „cierpiący” Żydzi osiągnęli tak wielkie wpływy, że decydowali o następcy. Zrobili to konsultując się z Imperium Otomańskim, hugonocką Francją i protestantami brytyjskimi, którzy również zainteresowani byli sukcesją w Polsce. Wielkim pośrednikiem całego przedsięwzięcia (podczas którego rozdano miliardy) był Solomon ben Nathan Askenazi, lekarz króla Zygmunta, który wyemigrował do Konstantynopola, gdzie służył sułtanowi z takim samym oddaniem jakim wcześniej darzył króla Polski. W Konstantynopolu Solomon zastapił Josepha Nasi, doradcę sułtana, będącego swego rodzaju nieoficjalnym liderem ówczesnego żydowskiego świata.
Jednakże w owych żydowskich, złotych czasach nad polskim„paradisus judaeorum” zaczynały zbierać się groźne chmury. Doszło do tego z powodu Kozaków, wcielonych do państwa polskiego. Również na nich rozszerzony został reżim żydowskiej dzierżawy i Kozacy dowiedzieli się wtedy, że muszą płacić podatek za możliwość wejścia do cerkwi. Poddanie się katolickim panom polskim Kozacy byli gotowi znieść, ale płacenie Żydom za wódkę i chrzest przekraczało ich możliwości.
Polscy chłopi – ucywilizowani „antysemici” wytrzymywali wszystko, jednakże Kozacy mieli dość. Wkrótce pojawił się wśród nich Bogdan Chmielnicki. Jego zawołanie „Polacy zrobili z nas niewolników przeklętej rasy Żydów” nie spotkało się bynajmniej z westchnieniem rezygnacji «à la polonaise».
W krótkim czasie Chmielnicki znalazł sie na czele hordy Kozaków i Tatarów, która 16 maja 1648 roku pobiła wojska polskie i stała się autorem niezliczonej ilości grabieży, masakr i gwałtów.
Kozacy i Tatarzy w specjalny sposób skoncentrowali się na Żydach. Wydaje się, że wymordowali ich 100 tysięcy. Jak przyznaje żydowski historyk Henryk Grynberg – „wycofujące się polskie wojska były jedyną obroną Żydów”.
Kiedy oddziały Chmielnickiego zaatakowały Lwów, ich wódz wezwał oblężonych: „Oddajcie nam Żydów, których macie w mieście, a zaprzestaniemy oblężenia”.
Jak zareagowali „antysemici” Polacy, znajdujący się w bardzo poważnych trudnościach – oblężeni i wygłodniali? Odpowiedzieli: „Nie”. Nie oddali ani jednego Żyda, odparli oblężenie i w ten sposób uratowali tych, którzy znajdowali się w mieście.
Oto, do jakiego stopnia Polacy prześladowali Żydów. Oto na jakie „cierpienia” skazali swych „dobroczyńców”.
——–
Nie chciałbym zepsuć wytwornego stylu przedstawionego historycznego excursus poprzez użycie obrzydliwego zwrotu neapolitańskiego i rzymskiego. Zwrot ten przychodzi mi jednakże na myśl i dlatego umieszczam go w przypisie.
Wyraża on sposób, w jaki Izrael traktuje Arabów – w jaki traktuje wszystkich gojów. Zwrot brzmi: «chiagni e’ffotti». Znaczy to tyle samo, co „prześladuj i krzycz, że cię prześladują, ciemięż i skarż się, że cierpisz”.
Materiał źródłowy:
Maurizio Blondet – Come „soffrirono” gli Ebrei in Polonia (O tym jak Żydzi „cierpieli” w Polsce), publikacja z 3 lutego 2006. tłumaczenie RAM
http://ram.neon24.pl/post/141399,maurizio-blondet-o-polin-wczoraj-i-dzis