PROGRAM KAŻDEGO POLAKA NA KOLEJNE LATA: STOP ZAŻYDZANIU POLSKI!
Do wyborów parlamentarnych jeszcze rok lecz już rozpoczął się ogólnopolski casting na posłów oraz senatorów III/IV RP. Oczywiście, wszyscy kandydaci – od jawnych sodomitów po „prawdziwych katolików” brzydzących się tymi pierwszymi zapewniają, że tylko dobro Polski i Polaków leży im na sercu. Niestety, dotychczasowe ponad trzy dekady funkcjonowania „demokracji” nie pozostawia jakichkolwiek złudzeń zarówno co do fikcyjności tego pojęcia, jak i realności przedwyborczych deklaracji składanych przez kandydatów na przedstawicieli narodu.
Zastanawiam się, co tymi ludźmi powoduje? Niepohamowany pęd do koryta i władzy nawet za cenę późniejszego kundlizmu wobec jawnych i tajnych dysponentów czy ograniczenie umysłowe zbyt wielkie, aby byli w stanie zrozumieć, że praktycznie wszystkie kluczowe decyzje dotyczące losów Polaków zapadają nie na Wiejskiej lecz poza granicami Polski. Zaskakujące wolty wielu posłów (z modelowym pod tym względem Ruchem Kukiz 15) skłaniają do wskazania na wariant pierwszy. Koryto okazuje się celem najważniejszym, a fakt nikłego wpływu na funkcjonowanie państwa to dodatkowe alibi dla takich decyzji. W myśl zasady „skoro nic nie mogę, to przynajmniej zarobię”.
Pal diabli żelazny elektorat POPiS-u oraz jego popłuczyn w postaci Nowej Lewicy, PSL, Polski 2050 itp. politycznych wynalazków, grupujących SS-owców, czyli swołocz sowiecką na którą składają się zarówno talmudyczne mongoły zwane żydochazarami, jak i służący im szabes-goje. Jest ich zbyt wielu i są zbyt posłuszni swoim patronom, aby w tej warstwie liczyć na jakieś poważne nawrócenia, zwłaszcza zaś – nawrócenia na polskość.
Stalinowski desant na Polskę w postaci tzw. repatriantów czyli przede wszystkim żydochazarów, Rosjan, Białorusinów, Litwinów i Ukraińców (często z metrykami i dokumentami przejętymi od zamordowanych wcześniej Polaków), wzmocniony przez hitlerowskich przesiedleńców z kresów dawnej RP oraz probanderowskich „uchodźców” z Ukrainy sprawia, że na terenach obecnej Polski mamy do czynienia z „mniejszością” szacowaną na nie mniej niż 8 – 10 mln.
Co gorsze – będzie jej jeszcze więcej. Niebawem, po zakończeniu putinowsko-zelenskiej ustawki (pod światłym nadzorem USrAelskiego kahału), mającej na celu oczyszczenie Ukrainy z resztek Słowian przybędzie – oczywiście, w ramach łączenia rodzin – co najmniej milionowa rzesza banderowców uzbrojonych po zęby i zaprawionych w mordowaniu. Na razie za ich utrzymanie płacimy coraz większymi obciążeniami podatkowymi lecz niebawem będzie można mówić o szczęściu, gdy przyjdzie kolej „tylko” na podzielenie się własnym majątkiem i własnym domem (vide: planowana ustawa PiS-owskiej swołoczy o ochronie ludności cywilnej). A wydarzenia na Wołyniu i w Małopolsce wschodniej sprzed lat osiemdziesięciu przekonują, że mogą zażądać jeszcze więcej – całego majątku, całego mieszkania i życia całej rodziny. Z ewentualnym „gratisem” w postaci zaoszczędzenia przedśmiertnych tortur…
Znajomi przekonują mnie, że w odwodzie pozostaje jeszcze Konfederacja zdolna bronić Polaków pozostających ciągle – przynajmniej statystycznie – w większości. Pomijając fakt, iż znaczna część owej większości to otępiali szabes-goje gotowi zaakceptować każdą władzę, byle starczyło na codzienną wegetację oraz spłatę kredytu mieszkaniowego, trudno zbyć milczeniem, że nie trzeba było nawet jednej kadencji, aby wspomniane Konfederacja zamieniła się w Konfabulację, której nieliczni (coś około dziesięciu) członkowie podzielili się na jawne i ukryte frakcje kalkulując, jak wypromować siebie przed następnymi wyborami.
Najaktywniej w tej materii działa Grzegorz Braun, przewodzący Konfederacji Korony Polskiej. Ów złotousty orator, którego w tej konkurencji nie dogoni nawet belwederski szabes-goj A. Duda choćby wymachiwał kończynami górnymi dwa razy szybciej niż dotychczas, rzucił ostatnio hasło „Stop ukrainizacji Polski”. Szczerze mówiąc, wolałbym hasło „Stop banderyzacji Polski”, bowiem trudno odmówić prawa do azylu np. Ukraińcom ze wschodnich terenów Ukrainy masowo mordowanym przez banderowców od Wolodymyra Zelenskiego, a wcześniej – od Petro Poroszenki, też prezydenta i żydochazara. Przyjmijmy jednak łaskawie, że G. Braun jako filolog polski z wykształcenia nie widzi żadnych różnic między Ukraińcami.
Samo hasło G. Brauna stało się – to trzeba mu przyznać – nośne i podchwycone zostało m.in. przez niejakiego Leszka Sykulskiego, magistra i dokora nauk sowieckich, konkretnie historii i politologii. Tenże poszedł jeszcze dalej od Brauna nawołując „Stop amerykanizacji Polski” jednocześnie poważnie rozważając start w wyborach parlamentarnych, najprawdopodobniej z listy partii Brauna.
Ośmielony tak budującymi przykładami proponuję hasło wielokroć bardziej uniwersalne, a przy tym absolutnie nieodzowne dla skutecznego odzyskania naszej niepodległości. Brzmi ono „Stop zażydzaniu Polski!”. Mieści się w nim bowiem żądanie zastopowania wszystkich patologii, jakich doświadczamy od połowy maja 1926 roku gdy litewski szabesgoj i mason Józef Piłsudski wprowadził rządy żydokomuny na kolejne 96 lat, czyli do chwili obecnej. Zatem, nie tylko ukrainizacja zauważona przez G. Brauna czy amerykanizacja, którą zdemaskował L. Sykulski ale także:
– germanizacja,
– sowietyzacja,
– wspomniana wcześniej banderyzacja,
– rozkład Kościoła katolickiego w duchu tzw. ekumenizmu pod światłym przewodem żydochazarskich przechrztów,
– niszczenie tradycyjnego modelu rodziny połączone z propagowaniem masowego mordowania poczętych dzieci,
– talmudyzacja prawa,
– demoralizacja młodzieży,
– grabież majątku narodowego,
– znane jako „4xO” okradanie, oszukiwanie, ośmieszanie i oczernianie Polaków,
– promocja sodomii i innych patologii,
– przymusowe szprycowanie oraz zaszmacanie twarzy,
– rozbrajanie państwa i obywateli
oraz dziesiątki innych przypadłości, jakich nie szczędzi nam chazarska dzicz.
Gwoli ścisłości: to nie jest moje hasło wyborcze, ani zapowiedź powołania jakiegoś stowarzyszenia liczącego na ofiarnośc Polaków („dajcie mi pieniądze, a ja was urządzę”). Nie jest to tym bardziej nawoływanie do wyjścia na ulicę, co jasno uzasadniłem kilka lat temu w tekście „ANI KROPLI POLSKIEJ KRWI NA ŻYDOWSKĄ MACĘ”. Jest to tylko apel do każdego Polaka, aby nie firmował i nie uwiarygadniał swoim głosem sejmowo-senackich pachołków o zerowym wpływie na losy naszego kraju. Dla żydostwa odwołującego się do demokracji jako rządów większości nie ma gorszej potwarzy niż np. rządząca partia mogąca pochwalić się ledwie 20-procentowym poparciem wszystkich obywateli uprawnionych do głosowania. Taki kopniak jest trudny do zatuszowania nawet przy pomocy mediów głównego ścieku.
A co pozostanie Polakowi, który nie przyłoży swojej ręki do – z gruntu fałszywego – aktu wyborczego? Bardzo dużo. Zwłaszcza przestrzeganie zasady „Ora et labora” czyli „Módl się i pracuj”. Dla siebie i dla swojej rodziny, czyli dla Polski. Nigdy dla żydochazarów. Im należy się wyłącznie jawnie okazywana pogarda połączona z oporem biernym, wykorzystującym wszystkie prawnie dozwolone możliwości, aby wybić tej hołocie z tępych łbów przekonanie, że polscy goje zgodzą się na wszystko, co im zostanie zaaplikowane.
Henryk Jezierski
(10.11.2022)
Fot. Domena publiczna