ABP ANDRIJ SZEPTYCKI – SŁUGA UNIŻONY HITLERA I STALINA
W listopadzie 2018 roku w jednym z budynków Uniwersytetu Wrocławskiego odsłonięto tablicę upamiętniającą Andrija Szeptyckiego, zwierzchnika Kościoła Greckokatolickiego w latach 1900-1944. Pretekstem do haniebnego upamiętnienia tego hitlerowskiego i sowieckiego kolaboranta, i zbrodniarza wojennego w postaci odsłonięcia tablicy pamiątkowej w trzech językach – polskim, ukraińskim i angielskim było to, że Szeptycki studiował na wrocławskiej uczelni w latach 1884-1887.
W uroczystości odsłonięcia tablicy wzięli udział przedstawiciele władz Wrocławia i Lwowa, na czele z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem i wicemerem Lwowa Andrijem Moskalenką, a także przedstawiciele rodziny Szeptyckich oraz duchowieństwa, w tym grekokatolickiego z Wrocławia. Natomiast głównym inicjatorem tego nikczemnego przedsięwzięcia, był rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Adam Jezierski (chętnie wymieniłbym się z tym dyplomowanym durniem na metryki chrztów naszych przodków, oczywiście sprzed II WŚ, gdyż po niej nawet żydochazarska swołocz zawłaszczała nazwiska wielokroć bardziej godne dla historii Polski niż moje – przyp. Henryk Jezierski).
Tablica odsłonięta na Uniwersytecie Wrocławskim ku czci promotora ukraińskiego separatyzmu i terroryzmu w II Rzeczpospolitej oraz hitlerowskiego kolaboranta, który błogosławił kanclerza III Rzeszy Adolfa Hitlera, jako wybawiciela narodu ukraińskiego i niemiecką armię, jako największą nadzieję Ukrainy i gwarancję pokoju dla całej Europy na przyszłość. która dzięki niej zostanie raz na zawsze uwolniona od zagrożenia bolszewizmem, jak również człowieka, który wysyłał osobiście swoich kapelanów do dywizji SS Galizien i sotni UPA, oraz pozwalał swoim duchownym święcić narzędzia zbrodni, którymi potem banderowcy z OUN-UPA bestialsko mordowali polskich mieszkańców Wołynia i Małopolski Wschodniej, i którzy często sami brali osobisty udział w mordach Polaków na czele ukraińskiej czerni, a także, który nigdy nie potępił banderowskich zbrodniarzy z UPA i innych ukraińskich formacji zagłady, i w rezydencji którego na Górze Świętego Jura we Lwowie w 1926 roku wydrukowano pierwszy nakład ,,Biblii” ukraińskich szowinistów, książkę pt. „Nacjonalizm” Dmytro Doncowa, będącą później dla bandytów z OUN – UPA instrukcją dla dokonania przez nich masowego, bestialskiego ludobójstwa naszych rodaków, jak również „Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty” Stepana Łenkawśkiego. A wcześniej w latach 1918 – 1919 błogosławił ukraińskich morderców polskich mieszkańców Kresów i Lwowskich Orląt, broniących miasta Zawsze Wiernego Rzeczpospolitej, a jego duchowni za pełną aprobatą swego metropolity, wygłaszali z ambon wezwania do bezlitosnego mordowania Polaków, takie jak to:
,,Kto w Boga wierzy, kto ma choćby tyle sil aby unieść rusznice, albo nóz, idź przeciw Lachom pijawkom, a Bóg odpuści Ci bracie twoje grzechy, jakbyś odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej… Pamiętajcie bracia, że niedopuszczalnym grzechem jest dać choćby wody zranionemu Lachowi. Zabijajcie ich we śnie, nie miejcie litości dla nich”
A gdy się poczyta wspomnienia z tamtych czasów polskiego pisarza Kornela Makuszyńskiego i powieść Zofii Kossak-Szczuckiej „Pożoga”, to takich kwiatków znajdzie się więcej.
Szeptycki był zarazem przez całe swoje parszywe życie nieprzejednanym wrogiem niepodległego bytu państwa polskiego, nienawidzącym całym swoim nikczemnym sercem Polaków, jako narodu i wszystkiego co uosabiało sobą polskość we wszelkiej postaci. Nigdy też, do końca swojego podłego życia, nie miał z tego powodu, żadnych, najmniejszych nawet wyrzutów sumienia i nie okazał jakiejkolwiek skruchy. Dziś o ironio ten bandyta kandyduje do wyniesienia go na ołtarze i ogłoszenia świętym przez podobnego mu argentyńskiego apostatę Bergoglia, ksywa Franciszek. Ale nie jest to w końcu nic nowego pod słońcem.
Poprzednik bowiem obecnego pastora Rzymu, „Lolek” z Wadowic, bardziej znany jako Jan Paweł II – soborowy destruktor nie tylko Kościoła, ale i całego chrześcijaństwa, który jako pierwszy, zanim Bergoglio urządził w Watykanie procesję pogańskiego demona Paczamamy, urządził synkretyczny spektakl w Bazylice w Asyżu, z czcicielami ognia, buddystami i przywódcami innych satanistycznych kultów, który to Asyż wraz z bazyliką, jedenaście lat później Stwórca oczyścił z tego plugastwa trzęsieniem ziemi, też wypowiedział iście kuriozalne słowa dotyczące osoby metropolity Andrzeja Szeptyckiego i jego beatyfikacji w homilii wygłoszonej 27 czerwca 2001 na hipodromie we Lwowie, będące wierutną brednią, pokutującą niestety po dzień dzisiejszy w umysłach polińskich ćwierćinteligentów, iż… ,,był on człowiekiem bardzo głębokiej wiary i oddanym Kościołowi katolickiemu”.
Wracając do osoby pana rektora Uniwersytetu Wrocławskiego, tak bardzo chciał przejść do annałów historii, gloryfikując w ten sposób na uczelni, którą kierował w latach 2016 – 2020 kolaboranta Hitlera i Stalina oraz zbrodniarza wojennego w jednej osobie, czyli arcybiskupa Andrija Szeptyckiego, to pan profesor Adam Jezierski już wtedy mógł nie zasypywać gruszek w popiele, niepotrzebnie się krępując i na tym samym Uniwersytecie Wrocławskim ufundować i umieścić także tablicę, ,,wybitnemu” wrocławianinowi Fritz’owi Haberowi, laureatowi nagrody Nobla w dziedzinie chemii, wynalazcy iperytu, który w trzeciej bitwie pod Ypres ( lipiec – listopad 1917 r.), osobiście nadzorował atak chemiczny armii niemieckiej, notując zarazem wszystkie swoje spostrzeżenia objawów u konających żołnierzy przeciwnika, czym doprowadził własną żonę do samobójczej śmierci, która i tak, na tym zimnym, pozbawionym wszelkiej empatii osobniku, nie zrobiła żadnego wrażenia.
W końcu Fritz Haber (na zdjęciu poniżej), tak jak wielu innych hitlerowskich dygnitarzy III Rzeszy, do dnia dzisiejszego pozostaje honorowym obywatelem Wrocławia, więc jak rozumiem obecne władze Uniwersytetu Wrocławskiego dopuszczają się jakiegoś, zupełnie niezrozumiałego zaniedbania, odnośnie swego było, nie było, dawnego uniwersyteckiego kolegi. Zresztą nic nie zmieniło się pod tym względem od tamtego czasu na tej wrocławskiej uczelni, której obecny rektor, profesor Robert Olkiewicz nadal podtrzymuje w całej pełni politykę swego poprzednika, legitymizując tamtą decyzję swojego poprzednika, odnośnie uhonorowania w swoich murach przez wrocławską Alma Mater, hitlerowskiego kolaboranta i zbrodniarza wojennego Andrija Szeptyckiego i nie zanosi się również na to, aby miało się cokolwiek zmienić w tej mierze w bliższym, czy też dalszym okresie czasu. A w szczególności obecnie. W końcu obecny rektor, czy ktokolwiek inny na jego miejscu, nie anuluje tamtej decyzji i nie usunie tablicy honorowej poświęconej uniżonemu słudze Adolfa Hitlera i Józefa Stalina, bo jeszcze mógłby się narazić obecnie panującym, jak też pretendującym dziś do koryta, poprzednikom przodującej dziś siły narodu, na zarzut bycia ruską onucą Putina. A samobójcą przecież żaden z tych panów nie jest, ani też kandydować do takowego wyróżnienia, nie zamierza. Odwaga bowiem, nigdy nie była cechą charakterystyczną i wyróżniającą od szarego tłumu, jakichkolwiek jajogłowych. W końcu to nie ich domena. Albowiem ich specjalnością stała się inna dziedzina życia, jaką jest polityczna prostytucja, której od 1989 roku uległo całe praktycznie środowisko akademickie i uniwersyteckie w całej Polsce, z nielicznymi oczywiście wyjątkami, które można policzyć ledwie na palcach obu rąk, a i tak nie jest pewne, czy to i tak nie za dużo.
Przykładem tego jest uhonorowanie przez władze Uniwersytetu Wrocławskiego właśnie hitlerowskiego kolaboranta i zbrodniarza wojennego, mającego na swoim brudnym sumieniu, setki tysięcy wymordowanych przez ukraińskich szowinistów Polaków, Żydów, Rosjan, Ormian, Czechów, sprawiedliwych Ukraińców i wielu innych narodowości, jakim był arcybiskup Andrij Szeptycki.
Obecne grono profesorskie wrocławskiej wszechnicy, dziś już na nowym etapie mądrości, czyni dokładnie to samo, co ich niemieccy poprzednicy, wynosząc na piedestał chwały w swoich murach najgorliwszego i najbardziej oddanego kolaboranta Adolfa Hitlera i III Rzeszy, udając jednocześnie, że tego nie widzi. Jeszcze wprawdzie krygują się ze wznoszeniem ręki w geście pięciu piw, bo nie mają na to jeszcze oficjalnego pozwolenia starszych i mądrzejszych. Z kolei nie posiadają już żadnych obiekcji i zahamowań, bo to już im wolno, do wznoszeniu przy każdej, nadarzającej się po temu okazji, banderowsko – nazistowskiego pozdrowienia – Sława Ukrainu, herojom sława, co widać po ich zachowaniu i wyrazie twarzy, iż wypowiadanie tego hasła, sprawia im niewysłowioną wręcz przyjemność i satysfakcję, którą dotąd, tak długo musieli przed wszystkimi skrywać, by nikt nie domyślił się kim zawsze naprawdę byli. Jednocześnie nie mają żadnych zahamowań, sami będąc zdeklarowanymi nazistami, w oskarżaniu innych o faszyzm, przeciwko któremu w murach wrocławskiej uczelni ich protestujących przeciwników, odsądzili od czci i wiary. Tak jak stało się to w przypadku, nielicznej grupy polskich patriotów, którzy po ich decyzji uhonorowania kolaboranta Szeptyckiego, mieli według nich czelność nazwać tego ukraińskiego nazistę po imieniu, czemu dali wyraz opluwając grupę polskich patriotów od najgorszych.
Zwierzchnik Cerkwi Greckokatolickiej arcybiskup Andrij Szeptycki napisał kilka wiernopoddańczych, wręcz hołdowniczych adresów do wodza III Rzeszy Adolfa Hitlera, określając go w swoich listach wybrańcem Boga, nadzieją Europy, a siebie samego oddanym i uniżonym sługą jego ekscelencji. Po klęsce III Rzeszy na terenie ZSRR, natychmiast te same słowa, w swoim wrodzonym kundlizmie słał z kolei do Józefa Stalina, przysięgając mu swą wierność po grób. A jeśli zaszłaby taka konieczność to jego eminencja arcybiskup Szeptycki, taki sam list wysłałby nawet do samego Lucyfera, zapewniając go o swoim oddaniu i uniżoności. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Całym swoim podłym życiem, udowodnił to nie raz i to aż nadto wyraźnie.
Biorąc to wszystko pod uwagę, może obecny prezes IPN dr Karol Nawrocki oraz prof. Mieczysław Golon, którzy w ostatnich tygodniach urządzili Polakom barbarzyński show niszczenia pomników Armii Czerwonej zrobią to samo w Iławie usuwając z murów domów tamtejszego osiedla tablice z nazwą… ulica abp. Andrzeja Szeptyckiego. Tym bardziej, że petycja skierowana przez jednego z mieszkańców Iławy wiele lat temu, w tej właśnie sprawie, pozostała do dziś bez żadnej odpowiedzi, zarówno ze strony lokalnych włodarzy miasta, jak również gdańskiego oddziału IPN, któremu Iława podlega.
Polacy czekają.
Jacek Boki
(04.12.2022)
P.S.
Pełny tekst, patrz Sługa oddany ich ekscelencji Adolfa Hitlera i Józefa Stalina