43 FPFF GDYNIA: PSEUDOKASZUBSKI „KAMERDYNER” NA PRUSKIEJ SŁUŻBIE
Bez wątpienia była to jedna z najbardziej oczekiwanych premier tegorocznego festiwalu. Nic dziwnego. „Kamerdyner” w reżyserii Filipa Bajona powiązany jest z Pomorzem – Gdyni nie wyłączając – wielowątkowo. Począwszy od samej fabuły osnutej na skomplikowanych losach Polaków, Kaszubów i Niemców (a ściślej – Prusaków) w pierwszej połowie ubiegłego wieku, poprzez osoby, firmy i instytucje realizujące lub finansujące to przedsięwzięcie, aż do miejsc gdzie kręcono niemal wszystkie sceny.
Dla niżej podpisanego nie bez znaczenia była także osobista znajomość każdego z trzech autorów scenariusza – Mirosława Piepki (zarazem współproducenta filmu), Michała Pruskiego oraz Marka Klata. Z wszystkimi miałem okazję pracować w nieistniejącym Gdańskim Wydawnictwie Prasowym, wydającym m.in. „Głos Wybrzeża”, „Dziennik Bałtycki” i „Wieczór Wybrzeża”. Nie ukrywam, że największe nadzieje wiązałem z M. Piepką. Znałem go bowiem jako bardzo dobrego reportera „Głosu Wybrzeża”, a i kluczowa pozycja wśród realizatorów filmu też nie była tutaj bez znaczenia. Z kolei największą nieufność wzbudzał we mnie M. Klat, znany mi bardziej jako dziennikarz wyjątkowo podsiębiorczy. A właśnie jemu powierzono nie tylko pisanie scenariusza, ale także istotną rolę… konsultanta historycznego filmu.
Niestety, moje obawy okazały jak najbardziej zasadne i – co gorsze – nie tylko w odniesieniu do efektów pracy M. Klata. Z przebiegu akcji filmu wynika bowiem jednoznacznie, że tytułowy kamerdyner, czyli Mateusz Krol (w tej roli Sebastian Fabijański) to dziecko, spłodzone cudzołożniczo przez kaszubską wieśniaczkę i hrabiego Hermanna von Krauss (Adam Woronowicz), bogatego pruskiego ziemianina, „wyspecjalizowanego” w uwodzeniu co urodziwszych panien i mężatek pracujących na jego włościach. O pozamałżeńskiej, prokreacyjnej aktywności swojego męża wie aż nadto dobrze Gerda von Krauss (Anna Radwan) toteż, gdy matka Mateusza umiera podczas porodu, przygarnia niemowlę pod swoją opiekę. Dorasta ono w hrabiowskim pałacu razem z prawowitymi dziećmi Kraussów – starszą Maritą (Marianna Zydek) oraz młodszym Kurtem (Marcel Sabat). W miarę dorastania między Mateuszem, a Maritą rozwija się płomienna miłość, która wytrzymuje najcięższe próby i kończy się małżeństwem oraz powiciem dziecka.
Mamy zatem do czynienia z bohaterem kaszubskim, który po pierwsze – w połowie jest pruskim bękartem, po drugie – wchodzi w kazirodczy związek ze swoją przyrodnią siostrą, po trzecie – w domu swojego prawdziwego ojca robi za układającego sztućce oraz polewającego wino. Myślę, że gdybym był Kaszubem, to – mimo podeszłego wieku – znalazłbym trochę sił, aby czynnie podziękować całej trójce scenarzystów za wykreowanie takiej postaci. Zwłaszcza, że kandydatów do roli prawdziwego bohatera kaszubskiej społeczności jest aż nadto, włącznie z występującym w filmie Bazylim Miotke (Janusz Gajos), którego wzorowano na Antonim Abrahamie – niestrudzonym wojowniku o polskość Kaszub. Jest oczywiste, że obciążony tak ciężkimi stygmatami tytułowy kamerdyner staje się co najmniej niewiarygodny, na podobieństwo przebierańca grającego fałszywą rolę.
Dla mnie jeszcze większą fałszywką filmu pretendującego do głównych nagród festiwalu jest jednak sposób przedstawienia zbrodni piaśnickiej, która kosztowała życie ok. 12 -14 tys. Kaszubów, Polaków, Niemców narodowości polskiej oraz pacjentów szpitali psychiatrycznych. Pal diabli artystyczną wizję reżysera, który pomordowane ofiary porozrzucał na leśnej polanie, choć faktycznie trafiły one do dołów wcześniej przez siebie wykopanych. Ale ograniczenie pierwszego masowego ludobójstwa podczas II wojny światowej do samych Kaszubów i osób chorych psychicznie to po prostu skandaliczna manipulacja.
Zwłaszcza, że wśród ok. 2 tys. zamordowanych Polaków dominowali przedstawiciele naszej przedwojennej elity – m.in. nauczyciele, księża, prawnicy, przedsiębiorcy i urzędnicy państwowi. Zapytałem o to „niedopowiedzenie” reżysera F. Bajona podczas konferencji prasowej. Wyłgał się stwierdzeniem, że wątek polskiej inteligencji przedstawił w scenach wcześniejszych, gdy nadzorujący zbrodnię piaśnicką Peter Schmidt przegląda dostarczone mu przez członków Selbstschutzu imienne wykazy Polaków. Problem jednak w tym, że – nawet uwzględniając konwencję filmową – lektura list to zdecydowanie nie to samo, co strzelanie w tył głowy.
A propos wspomnianego Selbstschutzu, potraktowanego przez scenarzystów filmu gorzej niż marginalnie. Tymczasem był to pierwszy w historii Europy przypadek bandytyzmu państwowego, polegającego na tym, że niemieccy cywile z tej paramilitarnej formacji poprosili – skutecznie zresztą – hitlerowców o broń do zabijania swoich kaszubskich lub polskich sąsiadów. Większość ocalałych zdjęć z lasów piaśnickich przedstawia właśnie takie sceny. Dodajmy, że zbrodnie bojówek Selbstschutzu na Polakach i Kaszubach – zwłaszcza na tych pierwszych – da się porównać tylko ze zbrodniami banderowców na Wołyniu, włącznie z gwałtami na kobietach i dziewczynkach, dobijaniem rozstrzeliwanych łopatami czy zakopywaniem ofiar żywcem. Symptomatyczne, że bezwzględność członków tej formacji wzbudzała sprzeciw nawet wśród hitlerowców i w połowie 1940 roku Selbstschutz został rozwiązany.
Uwzględniając powyższe „niedopowiedzenia” pozwoliłem sobie zadać pytanie realizatorom filmu „Kamerdyner”, czy przypadkiem ich intencją nie było świadome kierowanie go na rynek niemiecki. Zaprzeczyli gremialnie wskazując, że interesuje ich wyłącznie rynek polski. Mimo wszystko, pozostaję przy tej tezie rozszerzając ją o rynek polski tylko w kontekście żyjących na naszym terenie potomków członków Selbstschutzu, żołnierzy Wehrmachtu, siepaczy z SS i Gestapo (bardzo wielu z nich wylądowało w UB) oraz pozostałej V kolumny.
Dziwię się też, że głównym mecenasem „Kamerdynera” była Grupa LOTOS, a głównym sponsorem – Grupa ENERGA, czyli wybrzeżowe spółki Skarbu Państwa, pozostające pod całkowitą kontrolą PiS, tak ochoczo deklarującego propagowanie patriotyzmu i odkłamywanie historii. Niewiedza to tylko, czy działanie świadome?
Henryk Jezierski
P.S.
W festiwalowym przewodniku, a ściślej – w jego części dotyczącej „Kamerdynera” – można przeczytać, cytuję dosłownie z osobistym podkreśleniem: „Pruska antypolskość walczyła z kaszubskim patriotyzmem, co w 1939 roku zakończyło się masowym mordem popełnionym na tysiącach Kaszubów i Niemców w lasach pod Piaśnicą”. Bez komentarza.
„KAMERDYNER”
Reżyser: Filip BAJON, scenariusz: Mirosław PIEPKA, Michał S. PRUSKI, Marek KLAT, zdjęcia: Łukasz GUTT, montaż: Milenia FIEDLER, scenografia: Zbigniew DALECKI, Paweł JARZĘBSKI, kostiumy: Małgorzata BRASZKA, Ewa KRAUZE, Magdalena BEM, Izabela STRONIAS, charakteryzacja: Ewa DROBIEC, Mira WOJTCZAK, dźwięk: Mirosław MAKOWSKI, kierownictwo produkcji: Olga BIENIEK.
Obsada: Janusz GAJOS, Anna RADWAN, Adam WORONOWICZ, Sławomir ORZECHOWSKI, Łukasz SIMLAT, Daniel OLBRYCHSKI, Sebastian FABIJAŃSKI, Marianna ZYBEK, Marcel SABAT, Kamila BAAR-KOCHAŃSKA.
Producenci: Olga BIENIEK, Mirosław PIEPKA, produkcja: Filmicon, www.filmicon.pl, koprodukcja: Agora, Narodowe Centrum Kultury, Eda Coffee, Edward ŁASKAWIEC, Bell PPHU Krzysztof PAŁYSKA, Sam 34 Marek THEUS, Meron, producent wykonawczy: Filmicon, współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej, Gmina Miasta Gdańsk, Gdyński Fundusz Filmowy, Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, Business Investment & Consulting, BAT, dystrybucja w Polsce: Next Film, www.nextfilm.pl, sprzedaż światowa: otwarta.