TOKSYCZNA MĄKA Z NIEMIECKICH MŁYNÓW DO NIEMIECKIEJ SIECI DLA… POLSKICH KLIENTÓW

Badania przeprowadzone przez Państwową Inspekcję Sanitarną wykazały zwiększony poziom ochratoksyny w trzech różnych partiach mąki żytniej chlebowej typ 720 o numerach 31485/24, 31492/24 i 31495/24, wyprodukowanej z tego samego zboża przez Gdańskie Młyny i dostarczonej do sklepów sieci Lidl.
Ochratoksyna jest trucizną organiczną wytwarzaną przez grzyby rodzaju Aspergillus i Penicillium o szkodliwym działaniu na zdrowie człowieka. Takie zagrożenie zostało potwierdzone przez ekspertów z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – Państwowego Instytutu Badawczego.
Według informacji Głównego Inspektoratu Sanitarnego producent toksycznej mąki „niezwłocznie podjął działanie w celu wycofania z obrotu partii, w której stwierdzono przekroczenie oraz prewencyjnie zdecydował się wycofać z rynku dodatkowo dwie partie, które były produkowane w tym samym czasie: 31485/24, 31495/24”, natomiast spółka Lidl „natychmiast wycofała produkty ze wskazanych partii z rynku i poinformowała klientów w swoich sklepach oraz na stronie internetowej o niezgodności produktu z wymaganiami i zaleciła, aby zaprzestać spożywania produktów ze wskazanych partii”.
O niemieckim rodowodzie Lidla wie każdy średnio inteligentny Polak. W błąd wprowadzać może natomiast nazwa producenta. Wyręczamy zatem media głównego ścieku, które raczyły wspomnieć o toksycznej mące (w wielu wypadkach ta informacja zniknęła niemal natychmiast po jej opublikowaniu) i podkreślamy, że Gdańskie Młyny to spółka w 100 procentach niemiecka, powstała na bazie kupionego za bezcen gdańskiego przedsiębiorstwa, wchodzącego w skład dawnych Państwowych Zakładów Zbożowych i dysponującego atrakcyjnymi lokalizacjami na terenie Trójmiasta. Od 1996 roku wyłącznym właścicielem Gdańskich Młynów jest niemiecka firma Hemelter Mühle GmbH. Medialną manipulacją jest również twierdzenie, że wycofanie trującej mąki to samorzutna inicjatywa Lidla. Wymusiła ją bowiem ekspertyza Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Nie można wykluczyć, iż toksyczna mąka wyprodukowana została z ukraińskiego zboża, które jakoś tajemniczo i bez śladu „rozsypało się” po całej Polsce. Do myślenia daje również fakt kolejnego oszustwa dokonanego na klientach sklepów Lidla. Tylko czekać, gdy centra dystrybucyjne tej sieci okażą się równie bezpieczne jak składowiska odpadów organizowane pod tą samą marką. Włącznie z „centrum dystrybucyjnym” planowanym w bezpośrednim sąsiedztwie Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie.
Henryk Jezierski
(16.10.2024)
P.S.
Dokładnie w poniedziałek, 21 października br. w „gazecie Olsztyńskiej” pojawiła się informacja, że Lidl dysponuje już wszystkimi prawomocnymi decyzjami niezbędnymi do rozpoczęcia budowy centrum dystrybucyjnego w Gietrzwałdzie. Mówiąc krótko: zaczęli PiS-owcy, kończą PO-wcy…
OTRZYMALIŚMY
Gdyby w Polsce było trochę zorganizowania i wartościowych ludzi to te germańskie sklepy poszłyby precz z torbami, a szczególnie Lidl. Po bestialskich tej firmy pomysłach dla Gietrzwałdu każdy czciciel Matki Bożej i jej obrońca omijałby je z odrazą ale u nas za dużo hołoty.
Jak podła ta firma to przekonałem się 20 lat temu, jak rozkręcali „ptasią grypę”. Mam ich ulotkę o zaszczepieniu zatrudnionych w swoich sklepach pracowników przeciw „strasznemu zagrożeniu”. Rozsiewali strach lecz wówczas mało skutecznie. Udało się dopiero w „covidzie”.
Rozumny człowiek dostrzega że handlują trucizną . Co teraz za chleb i bulki ludzie odmóżdzeni jedzą to przekracza wszelkie pojęcie. Ja mam swoja mąkę z kupionego zboża, młynek itd. i sam wypiekam. Od trzech lat nie kupuje chleba. Gdańskie Młyny to jest napis z przodu ich spichrza, a z tyłu na dwuspadowym dachu jest Dr. Goldbacher.
W latach 2000-2003 pracowałem na gdańskim Ostrowiu we wszystkich stoczniach. Nigdzie bliżej pracy nie było dla blisko 60-latka. Stażu miałem 35 lat, a zasiłek 440 zł. Trzeba było wstawać o 04.30 i wyruszać z Rumi, aby na 06.00 być w Gdańsku. W Stoczni Północnej były robione surowe kadłuby dla jakiegoś Norwega, a on to sprzedawał Japończykom. Najgorsze roboty w huku i zimnie, jeden BHP-owiec na 300 zatrudnionych. Do dzisiaj mam nie zapłacone za ponad 300 godzin pracy w obydwu remontówkach. Wszędzie straszny bałagan, a mam porównanie bo zaczynałem swoją pracę zawodową w 1962 roku od Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni.
Na Ostrowiu przyglądałem się temu spichrzowi i temu, co do niego przywożono. Wystarczyło, aby już nigdy nie kupować mąki z Gdańskich Młynów.
J. H. Rumia
(nazwisko i imię znane Redakcji)